wtorek, 3 czerwca 2014

ERADICATOR - Madness is My name (2012)


Chcecie posłuchać dobrego thrash metalu, w którym liczy się agresja, dobre melodie, a przede wszystkim odpowiednia dynamika? Macie dość nowoczesnych rozwiązań? A może po prostu lubicie posłuchać starego thrash metalu z lat 80 czy też 90, a najlepiej czegoś w stylu Destruction czy Megadeth? Niemiecki Eradicator wychodzi naprzeciw waszym wymaganiom. Bo to czego potrzebujecie to „Madness is my name” .

Może i Eradicator nie wykracza poza standardy, może niczego nowego nie gra, ale potrafi jak mało kto nadać melodyjnego charakteru całej płycie, zostając dalej w thrash metalowej stylizacji. To nie jest wcale takie łatwe, wielu przecież poległo. Sebastian Zoppe odgrywa tutaj taką rolę jak Schmier w Destruction. Też gra na basie i śpiewa, a jeśli chodzi o manierę wokalną to brzmi pod tym względem jak sam Schmier. Tak więc Eradicator można traktować jak młodszą wersję Destruction. Muzycznie też słychać sporo nawiązań, zwłaszcza w „Baptized in Blood” czy tytułowym „Madness is my name” o tym nas przekonują. „Final Dosage” z kolei nawiązuje do twórczości Metaliki i wychodzi im całkiem dobrze granie pod ten band. Ja tam jednak preferuję tak agresywniejsze granie jak to zaprezentowane w „Born of Hate” czy „Parasite”. Są to według mnie najmocniejsze kawałki na płycie. Eradicator nie bawi się tutaj w jakieś kombinowanie i badanie innych rejonów muzycznych niż thrash metal. Jest to proste i agresywne granie, ale to właśnie brzmi autentycznie. Na płycie jest sporo udanych melodii i wystarczy posłuchać „Evil Twisted Mind”. Całość dopełnia soczyste i drapieżne brzmienie, które podkreśla wokal Sebastiana i bardzo udaną pracę gitar.

Płyta skierowana do maniaków Destruction i thrash metalu. Jeśli szukasz mocnego uderzenia, ostrych riffów i agresywnego wokalu to dobrze trafiłeś. Eradicator to wszystko zapewnia, nawet równy i solidny materiał. Nic tylko słuchacz i się dobrze bawić.

Ocena: 6.5/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz