wtorek, 7 czerwca 2016

KHYMERA - The great Design (2015)

Muzyka hard rockowa i jej obecny kształt ma swojego wizjonera i człowieka, który tchnął w ten gatunek nowe życie. Tą osobą bez wątpienia jest amerykański basista, kompozytor i producent Dennis Ward. Miał ogromny wpływ na tą muzykę i dał światu takie kapele jak Place Vendome, Sunstorm, Pink Cream 69, Unisonic czy właśnie Khymera. Jest znany przede wszystkim z wygładzonego, soczystego i dopieszczonego brzmienia, a także geniuszu jeśli chodzi o kompozytorstwo. To człowiek, który ma swój styl i potrafi tworzyć prawdziwe hity, które zabierają nas do świata Magnum, Pretty maids, Aerosmith, czy A.S.A.P. Khymera to projekt muzyczny, który powstał z inicjatywy włoskiego muzyka Daniela Livareniego i wokalistę Kansas czyli Steve'a Walsha. Projekt muzyczny stał się zespołem, kiedy dołączył właśnie Dennis Ward. Teraz po 7 latach Khymera wydała długo oczekiwany trzeci album w postaci „The Grand design”. Khymera stała się właściwie dzieckiem Dennisa i przejął on kontrolę nad wieloma kwestiami. Zajął się produkcją, komponowaniem i to on również zajął się partiami wokalnymi. Mimo pewnych zmian i pewnego progresu, jest to swoista kontynuacja tego co słyszeliśmy na „The Greatest Wonder”. Dobre, chwytliwe melodie, łagodny, ciepły klimat, do tego wyrazisty i emocjonalny wokal Dennisa i mamy udany album w klimatach melodyjnego hard rocka i AOR. Na płycie przede wszystkim dobrze prezentuje się klawisze, które zabierają nas w rejony Magnum, Pretty Maids. Nutka progresywności też czai się w prezentowanej stylistyce. Otwierający „Never Give Up on You” to dobry zwiastun i zachęta by zapoznać się z całością. Mocnym uderzeniem jest „A night to Remember”, z kolei lekki „She'sgot the Love” to rasowy hard rockowy przebój. Na wyróżnienie również zasługuje przesiąknięty progresywnością „The Grand Design”. Sporo utworów urzeka swoim pięknym, romantycznym klimatem i lekkością. Dobrze to odzwierciedla „Streetlights”, który ukazuje komercyjne oblicze tego krążka. Szkoda, że na płycie jest tak mało udanych hitów jak „Finally”, w którym słychać echa Deep Purple. Solidny materiał, kwintesencja muzyki hard rockowej i AOR to jest to co można napisać o nowym albumie Khymera. Jest wszystko to do czego przyzwyczaił nas Dennis. Niedosyt lekki pozostał, bo nie jest to płyta idealna i pozbawiona wad. Jedną z nich jest mała liczba przebojów i zbyt duża liczba utworów.

Ocena: 6.5/10

1 komentarz:

  1. Ocena zdecydowanie zbyt niska,album aż kipi od przebojów.Moja ocena to minimum 8.5/10.

    OdpowiedzUsuń