czwartek, 7 lipca 2016

ATTICK DEMONS - Let's raise hell (2016)

To już 20 lat istnienia portugalskiego Attick Demons, który błysnął w roku 2011 swoim debiutanckim albumem „Atlantis”. Wielu fanów heavy metalu zaczęło postrzegać ich jako odmłodzony Iron Maiden. Mając w składzie takiego utalentowanego wokalistę jak Artura Almeida można naprawdę wiele zdziałać. W tamtym czasie płyta jak i zespół przyciągnął wiele fanów i każdy z nich pokochał zespół nie tylko za wokalistę brzmiącego jak Bruce Dickinson z ery brave New World, ale też za pomysłowość i dbałość o szczegóły. Warsztat techniczny jak i talent do tworzenia chwytliwych melodii stał się przepisem na przeboje i spora w tym zasługa doświadczonych gitarzystów. Luis, Hugo i Nuno to trzej muszkieterowie Attick demons, którzy potrafią grać nowocześnie, zadziornie, agresywnie i melodyjnie. Mieszanka wybuchowa i te aspekty zespół rozwinął w swoim najnowszym albumie „Let's raise in Hell”. Można odnieść wrażenie, że Attick Demons postawił tym razem na nieco bardziej progresywne zacięcie i bardziej nowoczesne brzmienie. Skojarzenia z żelazną dziewicą dalej się pojawiają, ale zespół postanowił stworzyć coś bardziej zaskakującego. Tak więc mamy pewien rozwój stylu kapeli, ale niestety ucierpiała na tym przebojowość owego wydawnictwa. Soczyste brzmienie odgrywa znaczącą rolę, bo podkreśla agresywność partii gitarowych. Sama muzyka nie jest wcale taka zła. Otwierający „The Circle of Light” jest niezwykle dynamiczny, przesiąknięty power metal, ale i tutaj nie brakuje elementów Iron Maiden. Można jednak odnieść wrażenie, że zespół chciał nadać swojemu stylowi nieco nowoczesnego charakteru. „Adamastor” to ukłon w stronę melodyjnego heavy/power metalu i motorem napędowym tutaj jest świetna główna melodia i złożone solówki. Ciekawa mieszanka starego Hellowen i Iron Maiden. Progresywność o której wspominałem znakomicie wybrzmiewa w rozbudowanym „Dark Angel”. Klimat i aranżacje nasuwają twórczość Myrath. Kolejnym mocnym punktem jest „The Endless Game”, który zabiera nas w rejony solowych dokonań Bruce'a Dickinsona. Jednym z najostrzejszych kawałków na płycie jest zadziorny „Let's raise Hell”, który oddaje to co najlepsze w muzyce Attick Demons. Melodyjny, wręcz przebojowy „Ghost” to wypisz, wymaluj Iron Maiden z okresu „Brave New World”. Niby nic nowego, ale jak zapada w pamięci i ile radości potrafi dostarczyć. Całość zamyka surowy „Ritual”, któremu bliżej do do twórczości Judas Priest. Nie jest może tak przebojowo jak na debiucie, ale jest większe urozmaicenie i słychać pewien rozwój samej kapeli. Attick demons dalej pozostaje jednym z najlepszych klonów Iron maiden, które potrafią spojrzeć na heavy metal nieco świeżym spojrzeniem. Debiutu nie przebili, ale to wciąż heavy metal wysokich lotów. Fani żelaznej dziewicy będą w siódmym niebie.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz